niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 4- "Całujemy! Nie widać?!"


ROZDZIAŁ 4
Tak, dobrze go znała. To był…
-Nott! Nie, nie pójdę z tobą na bal! Nigdy z tobą nigdzie nie pójdę!
Powiedziała i wbiegła do biblioteki. Rzuciła się na półkę z książkami o eliksirach. Od razu znalazła książę, której szukała, „Najsłynniejsze eliksiry i ich działania”. Znalazła spis treści i szukała działu „Eliksiry prawdy”. Przewróciła na 72 stronę. Od razu zaczęła spisywać notatki. Później ułożyła z nich wypracowanie dla Snape’a. Zajęło jej to około 2 godzin. Z biblioteki wyszła cała zmęczona, skierowała się w stronę dormitoria Ślizgonów. Stanęła przed wejściem i powiedziała hasło.
-Amy! Pomogłaś temu Gyrfonowi?! –rzuciła Ann.
-Tak! I nic wam do tego! On też mi pomógł! –powiedziała Amy i weszła na schody.
Weszła do dormitorium i usiadła przy biurku. Wyjęła podręcznik do transumatcji i zaczęła odrabiać pracę domową. Kiedy już wszystko było gotowe zerknęła na zegarek, 18.55. Jak najszybciej umiała wbiegła na parter i weszła do Wielkiej Sali. Dyrektor rozpoczął przemówienie.
-Drodzy uczniowie! Nauczyciele! I cała reszta! W sobotę do naszej szkoły przyjadą uczniowie z Beauxbatons i Durmstarngu. Powód znacie. Będziemy ich gościć przez cały rok! Proszę o zachowanie się przyzwoicie! A teraz, smacznego!
Na stołach pojawiły się smakowite potrawy. Po jakiejś chwili do Wielkiej Sali weszło dwóch chłopców w garniturach z kwiatami. Blondynka, jako, że nic jeszcze nie wzięła do ust wybuchła śmiechem. Znała powód ich przebrania. Wyobraziła sobie jak Malfoy tak prosi Ann. To byłoby coś niesamowitego. Na samą myśl uśmiechnęła się do siebie. Spojrzała w stronę Gryfonów. Zobaczyła jak Wood trzyma za rękę Katie. Poczuła, że pomogła znaleźć im prawdziwych siebie. Była ciekawa z kim ona wybierze się na bal. Włożyła sobie na talerz pudding, zjadła go i poszła do dormitorium. Ale coś ją zatrzymało, a dokładniej ktoś.
-Witaj Fred!
-Hej Amy. To ty powiedziałaś Wood’owi co ma robić?
-Tak, ale mam nadzieję, że nie zniechęciło cię to do udziału w balu.
-Oczywiście, że nie. Jak wszyscy chłopcy będą tak robić, to ja muszę wymyślić coś oryginalnego.
-Życzę powodzenia.
-Pójdziemy na spacer?
-Jasne, że tak!
Wzięli się pod ręce i wyszli z zamku. Usiedli nad jeziorkiem
-Wyobrażasz sobie jak Malfoy kogoś zaprosi?
-Ta… Annie będzie zachwycona!
-Wiesz co, nie chcę nic mówić ale on nie ma zamiary zaprosić Ann…
-A kogo?!
-Nie do końca wiem, ale słyszałem jak mówił „Ja nie zaproszę Ann! Może i jest moją dziewczyną, ale nie pójdę z nią na bal! Ona jest za młoda!”…
-Biedna dziewczyna… Ona się załamie!
-Znała się z Malfoy’em zaledwie parę dni, a tu już związek. Czy to aby nie za szybko?
-Może trochę… Ale jak mam jej to powiedzieć?!
-No nie wiem… Nie mów jej tego, on sam to zrobi!
-Chyba masz rację… No nic, ja idę do pokoju wspólnego. Pa!
-Pa!
Dwójka czarodziei poszła w swoich kierunkach, Fred na górę, a Amy na dół. Blondynka weszła do Pokoju Wspólnego bez słowa. Od razu skierowała się dormitorium. Zerknęła na zegarek, była 20.00. Wzięła pidżamę i weszła do łazienki. Zdjęła brudne ciuchy i weszła do wanny pełnej wody i piany. Delikatnie zanurzyła się i czuła jak bąbelki masują jej ciało. Po półgodzinnej kąpieli wyszła z wody. Rozpuściła włosy i uczesała je, a potem nałożyła na siebie piżamę z rysunkiem żyrafy. Wyszła z łazienki i wzięła książkę „Historia Hogwartu”. Zaczęła ją czytać i nie wiedziała kiedy zasnęła.
                                                                           ***
Obudziła się w środku nocy. Nie wiedziała co było przyczyną tej nagłej pobudki. Nałożyła kapcie, wzięła różdżkę, wyszeptała „Lumos!” i zeszła na dół. Schodziła ostrożnie, jakby bała się, że coś może ją zaatakować. Kiedy już tam doszła usłyszała krzyk. Nic nie myśląc skierowała się w stronę tego głosu. Dobiegał on z jednej z pustych klas. Weszła tam, a to co zobaczyła kompletnie zbiło ją z tropu. Na środku pomieszczenia stał George w garniturze z bukietem róż, a obok niego ogromny miś. Dziewczynie oczy zaszkliły się ze szczęścia. Podeszła do niego, a on powiedział
-Pomyślałem sobie, że… no…. Może… Poszłabyśzemnąnabal?
-Słucham? Wiesz, nie za bardzo zrozumiałam… -i uśmiechnęła się szczerze.
-Czy poszłabyś ze mną na bal?
-A co z lustrem Ani Enigarp? Widziałeś tam siebie i Angeliną, prawda?
-No, nie do końca… Robiłem to tylko, żeby pomóc Fredowi… Zgadzasz się?
-Pytanie?! Oczywiście, że tak!
Uśmiechnął się jak najładniej i najszczerzej umiał. Ona podeszła do niego jeszcze bliżej. Wręczył jej kwiaty. Odłożyła je na stolik. Dopiero teraz zrozumiała co czuje, że go kocha. Ich twarze dzieliły milimetry. On postanowił wykonać pierwszy krok, złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Całował ją delikatnie, jakby bał  się, że nagle ucieknie. Ona nie zamierzała tego zrobić. Przejechał językiem delikatnie po jej wargach, a ona cicho jęknęła otwierając przy tym usta. Wtedy wsunął jej język do ust i przycisnął ją do siebie. Rozpoczął się taniec zmysłów. Ona wplotła swoją rękę w jego włosy i wskoczyła na jego biodra. Obydwoje chcieli, żeby ta chwila trwała wiecznie. Ale tak już jest, że ktoś musi to przerwać. Tym razem był to Fred…
-Co wy robicie?!
Para oderwała się od siebie i pierwsza odezwała się Amy.
-Całujemy! Nie widać?!
-Jak wy możecie?! –krzyczał Fred.
-Stary! Uspokój się! –tym razem odezwał się George.
-Obiecałeś!
-Fred! Uspokój się! Nic do ciebie nie czułam i nic nie czuję! Ogarnij się!
Wkurzony bliźniak wyszedł z klasy.
-No cóż… Ja też już pójdę George. –powiedziała Amy i cmoknęła go w policzek.
*Całkowicie nie mam pojęcia o czym pisać, więc przenieśmy się do 25 grudnia. A co w tym czasie się wydarzyło? Amy nadal była z George’m, chociaż dostała przynajmniej 20 zaproszeń na bal i prawie zamordował ją Fred… No ale trudno! A i jeszcze Ann zerwała z Malfoy’em! 25 grudnia*
Blondynka wstała wcześnie z rana, około 6.00. Od razu zobaczyła stertę prezentów. Zaczęła otwierać każdy po kolei. Najpierw prezent od rodziców, czyli czarodziejski aparat. Kolejny od siostry, czyli album na zdjęcia. Od babci dostała śliczną broszkę z kwiatkiem, a od Ann śliczny różowy sweterk. Malfoy przestał się z nią przyjaźnić od kiedy zerwali z Ann. Nasza bohaterka uśmiechała się od ucha do ucha na widok prezentów. Poszła do łazienki umyć się. Kiedy już wykonała czynności porannej toalety nałożyła czarną koszulkę z różowym napisem "ALWAYS HAPPY", na to sweterek od Ann, oraz czarne rurki i botki. Włosy związała w normalnego kucyka. Wyszła z łazienki, nałożyła płaszcz i skierowała się na błonia. Myślała od dzisiejszym balu. Kiedy już doszła odgarnęła śnieg z ławki i usiadła na nią. Nagle ktoś powiedział:
-Wesołych świąt słońce! -to był George.
Dziewczyna zerwała się z ławki i czule pocałowała chłopaka. Kiedy już pocałunek się zakończył chłopak powiedział:
-Mam coś dla ciebie -wyciągnął małe pudełeczko i podał jej je- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Dziewczyna otworzyła pudełeczko i to co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach. Była to śliczna bransoletka z zawieszkami w kształcie kluczyka, książki, biedronki, koniczyny i serduszka.
-Ja też ci coś mam. -i wyjęła trochę większe pudełeczko, które wręczyła mu. 
On otworzył je i zobaczył zestaw do konstruowania różnych zabawnych sprzętów.
-Dziękuję -powiedział.
Pocałował ją czule. Widać było jaką cudowną parę tworzą. Przez najbliższą godzinę rozmawiali o wszystkim i o niczym. Aż Emily opowiedziała:
-George, chodź na śnadanie! -i pociągnęła go za rękę.
Szli tak aż do Wielkiej Sali, gdzie dali sobie buziaka i odeszli do swoich stołów. Amy nalała sobie do miski mleka i wsypała płatki czekoladowe. Szybko je zjadła i popędziła do dormitorium. Tam rozpoczęły się przygotowania do balu. Najpierw umyła się i swoje włosy. Później pomalowała paznokcie na rękach i na nogach na czerwono. Wyjęła z szafy sukienkę i różowe szpilki. Sukienka była jej mniej więcej do kolan i miała czarny kolor. Na brzuchu biała wielką czerwoną kokardę, która z tyłu była biała. Od pasa w dół rozszerzała się. Natomiast trzymana na ciele była poprzez coś w stylu góry bluzki, tj. prawie, że niewidoczna góra bluzki. Sukienkę powiesiła na wieszaku, który powiesiła na szafę, natomiast buty postawiła obok szafy. Jej włosy były już prawie suche, więc poszła się przebrać w jakieś ubranie przed balem. Nałożyła leginsy oraz rozciągniętą bluzkę w kolorze czerwonym, a na nogi najzwyklejsze kapcie. Położyła się na łóżku i zaczęła czytać mugolską ksiażkę, "Pamiętnik księżniczki". Po długim czasie spojrzała na zegarek, była 14.00. Szybko położyła książkę do szafki i nałożyła trampki. Pobiegła do Wielkiej Sali i szybko zjadła lekki obiad, czyli ryż z sałatką i mięskiem. Kiedy już skończyła pobiegła do dormitorium zacząć główne przygotowania. W końcu bal rozpoczynał się o 18.00, a była już 15.00. Dziewczyna najpierw nałożyła sukienkę, póżniej zrobiła lekki makijać, czyli pomalowała usta szminką, rzęsy przejechała tuszem i nałożyła trochę różu na policzki. Nadszedł czas na włosy. Pokręciła je lekko i wyprostowała grzywkę, zwykle opadającą na bok,  teraz leżącą prosto na czole. Końcówki włosów było pokręcone, przez co dziewczyna wyglądała jeszcze piękniej. Później nałożyła szpilki i udała się do Pokoju Wspólnego. Widząc ją niektórym dech zaparł w piersiach. Czternastolatka nie reagując na nich wyszła z lochów. Udała się na górę i zobaczyła okropny  widok, a dokładniej...

__________________________________________________________________________
Wiem, długo czekaliście, ale nie miała ani trochę weny ;__; Ten rodział wgl mi się nie podoba, jest krótki i nudny jak flaki z olejem ;__; Ale dedykuję go Czekoladce ^.^ Jeśli się podoba to zostaw komentarz :)

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 3- "Witaj śpiąca królewno!"

Najpierw chcę podziękować za ponad 500 wyświetleń :* Jesteście cudowni, to dopiero 3 rozdział, a idzie nam tak szybko <3 Rozdział dedykuję wszystkim czytającym :*
____________________________________________________________________________

Dziewczyna leżała cała we krwi. Straciła przytomność. Jak dotąd nikt jej nie zauważył. Leżała na zimnej posadzce w opuszczonym korytarzu. Można by powiedzieć, że nie przeżyje jeśli ktoś jej za chwilę nie znajdzie. I wtedy korytarzem przechodziła grupka Krukonów. Widząc dziewczynę przestraszyli się. Dopiero po chwili zobaczyli, że to Amy. Nie wiedzieli co robić, nie chcieli jej ruszać, bo ktoś mógłby pomyśleć, że oni to zrobili. Z drugiej strony chcieli jej pomóc. I w tym momencie zza rogu wyszli bliźniacy z Ronem. Stanęli jak posągi. Pierwszy odezwał się Ron:
-Co wy jej zrobiliście?!
-My?! Nic! Ona już tu leżała jak przyszliśmy! My nie wiemy co robić! –mówił załamanym głosem Corner.
Wtedy Fred rzucił się do jej ciała. Nie myśląc nic wziął ją na ręce i zaczął biec w kierunku skrzydła szpitalnego. Cała reszta pobiegła za nim. Nie przejmowali się tym co myślą inni. Na drodze stanął im Malfoy, a obok niego Annie. Widząc swoją przyjaciółkę zrzedły im miny. Nic nie mówiąc cała grupka popędziła do skrzydła. Pani Pomfrey widząc ich wszystkich kazała wyjść, ale kiedy zobaczyła Amy powiedziała:
-Na brodę merlina! Chłopcze połóż ją tu szybko!
Rudzielec wykonał to polecenia i przysunął się do grupki Krukonów, gdzie stali również Ron i George.
-A teraz proszę, żebyście wszyscy wyszli.
Grupa posłusznie wykonała jej polecenie, chociaż Ann się spierała. Kiedy już wyszli każdy udał się do swojego pokoju wspólnego. Jedenastolatka rozpłakała się na dobre. Malfoy również czuł się dziwnie. Może stracić przyjaciółkę. Ta myśl nie dawała mu spokoju. W końcu para zaszła do pokoju Ślizgonów. Oni już wiedzieli co się stało. Nikt nawet się do nich nie odzywał. Nikt się do siebie nie odzywał. Po paru minutach ciszy odezwał się Jonathan, jeden z siódmoklasistów.
-Co z nią jest? Wyzdrowieje?
-Jeszcze nic nie wiadomo. Ktoś rzucił na nią silne zaklęcie, ale nie wiadomo jakie. –mówił Malfoy.
-Macie jakieś podejrzenia kto to?
-To na pewno Nott! On zawsze się jej czepiał! Gdzie on jest?! Muszę go zabić! –krzyknęła Ann.
-Nott niedawno wyszedł. Powiedział, że idzie się przejść. –odpowiedziała Pandy.
~Tymczasem u Krukonów~
Grupka chłopców szła do swojego dormitorium. Zastanawiali się jak powiedzieć to Padmie. To była jej najlepsza przyjaciółka. W końcu doszli, rozwiązali zagadkę i zobaczyli roześmianą czwartoklasistkę ganiającą Cho.
-Ee… Padma, muszę ci coś powiedzieć.
-O, witaj Michael! Mów tylko szybko!
-No bo, ee… Amy jest w skrzydle szpitalnym i nie wiadomo czy wyzdrowieje…
-Co?! – I wtedy rozpłakała się na dobre.
Ale nie tylko ona była smutna. Wyraz żalu widoczny był na twarzy Cho, Marietty, Luny, wielu innych dziewczyn, a nawet niektórych chłopaków.
~W tym samym czasie u Gryfonów~
Bliźniacy i Ron szli w ciszy. Nie mieli najmniejszej ochoty się do siebie odzywać. Wiedzieli, że nie ominą ich różne pytania o tym co się stało. Wypowiedzieli hasło i weszli do środka. Nikt nie miał takich min jak oni. Wszyscy uśmiechali się od ucha do ucha, ale uśmiech im spadł kiedy usłyszeli tą informację. Parvati rozpłakała się. Chociaż była to Ślizgonka wszyscy ją lubili. Nie wyzywała nikogo od szlam, pomagała.  
~Co działo się w skrzydle szpitalnym~
Kiedy już cała gromadka wyszła, pani Pomfrey zaczęła uleczać ją różnymi zaklęciami. Nigdy w życiu nie spotkała się z takim przypadkiem. Dziwiło jej działanie tego zaklęcia. Wtedy do Sali weszli nauczyciele, Dumbledore, McGonagall, Snape, Pomfrey, Flitwick i Hagrid.
-Na brodę merlina! Jaka biedna dziewczynka, a na moich lekcjach zawsze była taka wesoła! I to przytrafiło jej się w pierwszy dzień szkoły, co za bieda. –mówił Hagrid.
-Pani Pomfrey, co się z nią stało? –zapytał dyrektor.
-Trafiło ją dziwne zaklęcie, którego nie znam nawet ja. Biedaczka jest cała we krwi, proszę zobaczyć profesorze-powiedziała i odkryła zakryte i zakrwawione miejsce.
Na twarz nauczycieli wstąpiło zdumienie. Oczywiście nie na Snape’a. On cały czas zachował kamienną twarz.
~Tydzień później~
-Dzień dobry pani Pomfrey! Czy dzisiaj Amy będzie prawie normalnie funkcjonować? –zapytał Fred.
Mówiąc prawie miał na myśli to, że będzie musiała jeszcze leżeć w skrzydle.
-Obiecałam ci to, zresztą panna Hall jest w dobrym stanie. Poleży jeszcze dzisiaj i jutro ją wypuszczę. Ale proszę na nią uważać. Nie może się przemęczać!
-Będę jej pilnował jak oczka w głowie!
-Mam taką nadzieję.
Pielęgniarka podeszła do dziewczyny i zaczęła szeptać jakieś zaklęcia. Dziewczyna powoli otwierała oczy.
-Ja idę do dyrektora, a wy macie niczego nie rozwalić! –powiedziała Poppy i poszła.
Fred tylko zaśmiał się i usiadł na łóżku obok blondynki. Patrzył jak budzi się, przeciąga i przygładza rozczochrane włosy.
-Witaj śpiąca królewno! –powiedział Weasley.
-Witaj mój królewiczu! –powiedziała i cmoknęła go w policzek.
-A za co to?
-Jak to za co?! Za ratunek, za to, że jako jedyny mi pomogłeś!
-A może miałem Cię zostawić? Tego to bym nie zrobił.
Obydwoje zaśmiali się. Czuli się przy sobie bardzo dobrze.
-Czemu jesteś tu tylko ty? Gdzie reszta?
-No wiesz, jest 7.00. Nie sądze, żeby ktoś o tej porze wstawał. I to w sobotę.
-Więc co ty tu robisz?
-Chciałem być przy twojej pobudce.
-Uroczy jesteś Freddie. –powiedziała i cmoknęła go w policzek.
-Dopiero teraz się o tym dowiedziałaś?
-Ej! Samolub!
Ponownie zaśmiali się. Amy podobała się ta pobudka, w końcu rozpoczęła ją od śmiechu.
-Fred?
-Tak?
-Dziękuję ci jeszcze raz za to, że mnie nie uratowałeś.
Mówiąc to zarumieniła się lekko. Fred całkowicie zapomniał o tym, że Amy to wila i może robić z chłopakami co chce. Była jego przyjaciółkę, może i kimś więcej, ale nie chciał psuć tej przyjaźni. Wtedy do sali wszedł Dracon i Annie. Fred postanowił wyjść.
-Amy! Jak ja się o ciebie bałam! –zaczęła jedenastolatka.
-Cześć Amy! Jak dobrze, że już w porządku! I co robił ten głupek u ciebie?! –powiedział Draco.
-Tylko nie głupek! Fred nie jest głupkiem! Nie było czego, jestem silna, wyzdrowieje.
-Dobra już nie będę tak mówić, ale uważam, że on nim jest. –spierał się Draco.
-Nie kłóćmy się! A kiedy wychodzisz? –spytała Ann.
-Najprawdopodobniej w środę lub czwartek, tak bym chciała.
Cała trójka gadała i śmiała się w najlepsze. W końcu przyszła pani Pomfrey i kazała im iść, bo panna Hall musi wypocząć. Oni wyszli, a blondynka zapadła w głęboki sen. Nie śniło jej się nic, cieszyło ją to. Obudziła się wieczorem, nikt nad nią nie stał. Kolejna zaleta jej dnia. Usiadła na łóżku i spojrzała na
szafkę. Leżała na niej paczuszka Fasolek wszystkich smaków. Wzięła jedną z nich i poczuła rozpływający się w ustach smak truskawki. Aż nagle do skrzydła wbiegł Wood. Pani Pomfrey chciała go zamrozić wzrokiem. Ale on na nią nie reagował.
-Hej Amy!
-Witaj Wood!
-Mam pewną prośbę…
-Słucham?
-No bo, wiesz o tym, że będzie bal? –pokiwała głową- I ja chciałbym zaprosić Katie, ale nie wiem jak.
-Normalnie! Podejść do niej i zapytać się jej czy chce z tobą iść!
-Ale, ona jest na mnie obrażona, bo uciekłem z naszego spaceru, ponieważ ty trafiłaś tutaj…
-W takim razie zrobimy inaczej! Kupisz kwiaty, nałożysz garnitur, w porze obiadowej wejdziesz do Wielkiej Sali, muszą być wszyscy nauczyciele, podejdziesz do Katie i powiesz „Katie Bell! Bardzo cię przepraszam za moje zachowanie! Czy pójdziesz ze mną na bal?” i wtedy wręczysz jej kwiaty. Pamiętaj, żeby się nie jąkać, mówić bardzo wyraźnie i akcentować każdy wyraz.
-Ale jak ona się nie zgodzi?
-Na pewno się zgodzi, przy wszystkich nie odmówi.
-A co jak mnie ktoś wyśmieje?
-Na pewno nie! Chłopcy może i tak, ale później sami będą tak robić. Dziewczyny będą w siódmym niebie i same zapragną takich zaprosin. Ja sama zawsze o tym marzyłam.
-Dziękuję ci bardzo! Zrobię to w czwartek, żebyś widziała!
Ledwo wybiegł z sali a już do niej wrócił.
-A gdzie mam kupić kwiaty?!
-W Hogsmeade!
-Jak?!
-Bliźniacy.
I wybiegł ponownie. Wila zaśmiała się cicho po czym powiedziała pod nosem.
-Ach, ci faceci.
~Czwartek~
-No moja droga! Możesz już wychodzić! Zdążysz jeszcze na śniadanie i lekcje.
-Dziękuję za opiekę! Do widzenia!
Powiedziała i wybiegła. Biegła szybko w stronę pokoju wspólnego Ślizgonów. Powiedziała hasło, rzuciła im krótkie „cześć” i wbiegła do dormitorium. Skierowała się do łazienki. Szybko się umyła i nałożyła na siebie biały top i mundurek szkolny. Włosy związała w luźnego koka. Do tego czarne pantofelki i od razu zbiegła na dół. Pobiegła do Wielkiej Sali na śniadanie. Kiedy wbiegła wszystkie oczy zwróciły się na nią.
-… i witamy pannę Hall!
Dokończył Dumbledore. Na Sali rozległy się śmiechy, a ona tylko wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Spojrzała na stół Gryffonów. Widziała Wooda spoglądającego tęsknie w stronę Katie. Skierowała się do stołu Slytherinu i usiadła między Malfoy’em i pewnym siódmoklasistą. Spoglądał na nią tak jak Wood na Katie, ale to było tylko spojrzenie chłopaka zakochanego w wili. Ona tylko pokiwała przecząco głową i zjadła śniadanie. Od razu potem pobiegła po książki i poszła na eliksiry. Lekcje mijały wolno i leniwie. Najpierw eliksiry, potem OPCM, transmutacja, ONMS, zielarstwo i historia magii. Po lekcjach weszła do dormitorium i upadła na łóżko. Poszła do łazienki i zdjęła z siebie mundurek. Do topu nałożyła czarny sweterek i czarne rurki. Włosy pozostawiła nieruszone. Skierowała się na obiad. Od razu usiadła przy stole Ślizgonów w takiej pozycji, żeby mieć widok na stół Gryffonów. Posiłek rozpoczął się co dziwne tym, że dyrektor nie miał żadnego przemówienia. Życzył tylko smacznego i na stole pojawiły się posiłki. Wtedy do Sali wszedł Wood w garniturze i z kwiatami. Podszedł do Katie i powiedział:
-Katie Bell! Bardzo cię przepraszam za moje zachowanie! Czy pójdziesz ze mną na bal?
Na sali zapanowała cisza. Widać było rozmarzone twarze niektórych dziewczyn, i zdziwienie chłopców. Ona wstała i powiedziała:
-Olivierze Wood! Zachowałeś się jak dupek, ale tak! Pójdę z tobą na bal!
Na Sali rozległy się oklaski. On wręczył jej kwiaty, a ona rzuciła się na niego i go pocałowała. Widać było uśmiech na twarzy czternastolatki. Po udanym obiedzie poszła w stronę biblioteki. I nagle usłyszała za sobą męski głos:
-A może pani również pójdzie ze mną na bal?
Tak, dobrze go znała. To był…
______________________________________________________________________________
Podoba się? Zostaw komentarz :> Jeśli dacie 6 komentarzy, to w niedzielę MOŻE będzie nowy rozdział :D