środa, 20 marca 2013

Zawieszenie!

Ostatnio wgl nie mam weny, nic mi nie przychodzi do głowy, internet zaczyna mulić, ZAWIESZAM BLOGA! Nie wiem do kiedy, nie wiem czy już jutro mnie nie natchnie i napiszę taką super mega notkę, ale narazie zawieszam bloga.
Przepraszam :(

niedziela, 10 marca 2013

Nowy blog ;3

Czeee ;3
Wiem, że czekaciena nową notkę, ale miałam problemy z komputerem, konkurs, naukę i wgl dużoo tego, a weny brak -,- Ale chcę was zaprosić na mojego nowego bloga:
http://foto-martwaa.blogspot.com/
Tym razem poświęcony nie Potter'owi a fotografii :>
Może komuś się spodoba :)

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 4- "Całujemy! Nie widać?!"


ROZDZIAŁ 4
Tak, dobrze go znała. To był…
-Nott! Nie, nie pójdę z tobą na bal! Nigdy z tobą nigdzie nie pójdę!
Powiedziała i wbiegła do biblioteki. Rzuciła się na półkę z książkami o eliksirach. Od razu znalazła książę, której szukała, „Najsłynniejsze eliksiry i ich działania”. Znalazła spis treści i szukała działu „Eliksiry prawdy”. Przewróciła na 72 stronę. Od razu zaczęła spisywać notatki. Później ułożyła z nich wypracowanie dla Snape’a. Zajęło jej to około 2 godzin. Z biblioteki wyszła cała zmęczona, skierowała się w stronę dormitoria Ślizgonów. Stanęła przed wejściem i powiedziała hasło.
-Amy! Pomogłaś temu Gyrfonowi?! –rzuciła Ann.
-Tak! I nic wam do tego! On też mi pomógł! –powiedziała Amy i weszła na schody.
Weszła do dormitorium i usiadła przy biurku. Wyjęła podręcznik do transumatcji i zaczęła odrabiać pracę domową. Kiedy już wszystko było gotowe zerknęła na zegarek, 18.55. Jak najszybciej umiała wbiegła na parter i weszła do Wielkiej Sali. Dyrektor rozpoczął przemówienie.
-Drodzy uczniowie! Nauczyciele! I cała reszta! W sobotę do naszej szkoły przyjadą uczniowie z Beauxbatons i Durmstarngu. Powód znacie. Będziemy ich gościć przez cały rok! Proszę o zachowanie się przyzwoicie! A teraz, smacznego!
Na stołach pojawiły się smakowite potrawy. Po jakiejś chwili do Wielkiej Sali weszło dwóch chłopców w garniturach z kwiatami. Blondynka, jako, że nic jeszcze nie wzięła do ust wybuchła śmiechem. Znała powód ich przebrania. Wyobraziła sobie jak Malfoy tak prosi Ann. To byłoby coś niesamowitego. Na samą myśl uśmiechnęła się do siebie. Spojrzała w stronę Gryfonów. Zobaczyła jak Wood trzyma za rękę Katie. Poczuła, że pomogła znaleźć im prawdziwych siebie. Była ciekawa z kim ona wybierze się na bal. Włożyła sobie na talerz pudding, zjadła go i poszła do dormitorium. Ale coś ją zatrzymało, a dokładniej ktoś.
-Witaj Fred!
-Hej Amy. To ty powiedziałaś Wood’owi co ma robić?
-Tak, ale mam nadzieję, że nie zniechęciło cię to do udziału w balu.
-Oczywiście, że nie. Jak wszyscy chłopcy będą tak robić, to ja muszę wymyślić coś oryginalnego.
-Życzę powodzenia.
-Pójdziemy na spacer?
-Jasne, że tak!
Wzięli się pod ręce i wyszli z zamku. Usiedli nad jeziorkiem
-Wyobrażasz sobie jak Malfoy kogoś zaprosi?
-Ta… Annie będzie zachwycona!
-Wiesz co, nie chcę nic mówić ale on nie ma zamiary zaprosić Ann…
-A kogo?!
-Nie do końca wiem, ale słyszałem jak mówił „Ja nie zaproszę Ann! Może i jest moją dziewczyną, ale nie pójdę z nią na bal! Ona jest za młoda!”…
-Biedna dziewczyna… Ona się załamie!
-Znała się z Malfoy’em zaledwie parę dni, a tu już związek. Czy to aby nie za szybko?
-Może trochę… Ale jak mam jej to powiedzieć?!
-No nie wiem… Nie mów jej tego, on sam to zrobi!
-Chyba masz rację… No nic, ja idę do pokoju wspólnego. Pa!
-Pa!
Dwójka czarodziei poszła w swoich kierunkach, Fred na górę, a Amy na dół. Blondynka weszła do Pokoju Wspólnego bez słowa. Od razu skierowała się dormitorium. Zerknęła na zegarek, była 20.00. Wzięła pidżamę i weszła do łazienki. Zdjęła brudne ciuchy i weszła do wanny pełnej wody i piany. Delikatnie zanurzyła się i czuła jak bąbelki masują jej ciało. Po półgodzinnej kąpieli wyszła z wody. Rozpuściła włosy i uczesała je, a potem nałożyła na siebie piżamę z rysunkiem żyrafy. Wyszła z łazienki i wzięła książkę „Historia Hogwartu”. Zaczęła ją czytać i nie wiedziała kiedy zasnęła.
                                                                           ***
Obudziła się w środku nocy. Nie wiedziała co było przyczyną tej nagłej pobudki. Nałożyła kapcie, wzięła różdżkę, wyszeptała „Lumos!” i zeszła na dół. Schodziła ostrożnie, jakby bała się, że coś może ją zaatakować. Kiedy już tam doszła usłyszała krzyk. Nic nie myśląc skierowała się w stronę tego głosu. Dobiegał on z jednej z pustych klas. Weszła tam, a to co zobaczyła kompletnie zbiło ją z tropu. Na środku pomieszczenia stał George w garniturze z bukietem róż, a obok niego ogromny miś. Dziewczynie oczy zaszkliły się ze szczęścia. Podeszła do niego, a on powiedział
-Pomyślałem sobie, że… no…. Może… Poszłabyśzemnąnabal?
-Słucham? Wiesz, nie za bardzo zrozumiałam… -i uśmiechnęła się szczerze.
-Czy poszłabyś ze mną na bal?
-A co z lustrem Ani Enigarp? Widziałeś tam siebie i Angeliną, prawda?
-No, nie do końca… Robiłem to tylko, żeby pomóc Fredowi… Zgadzasz się?
-Pytanie?! Oczywiście, że tak!
Uśmiechnął się jak najładniej i najszczerzej umiał. Ona podeszła do niego jeszcze bliżej. Wręczył jej kwiaty. Odłożyła je na stolik. Dopiero teraz zrozumiała co czuje, że go kocha. Ich twarze dzieliły milimetry. On postanowił wykonać pierwszy krok, złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Całował ją delikatnie, jakby bał  się, że nagle ucieknie. Ona nie zamierzała tego zrobić. Przejechał językiem delikatnie po jej wargach, a ona cicho jęknęła otwierając przy tym usta. Wtedy wsunął jej język do ust i przycisnął ją do siebie. Rozpoczął się taniec zmysłów. Ona wplotła swoją rękę w jego włosy i wskoczyła na jego biodra. Obydwoje chcieli, żeby ta chwila trwała wiecznie. Ale tak już jest, że ktoś musi to przerwać. Tym razem był to Fred…
-Co wy robicie?!
Para oderwała się od siebie i pierwsza odezwała się Amy.
-Całujemy! Nie widać?!
-Jak wy możecie?! –krzyczał Fred.
-Stary! Uspokój się! –tym razem odezwał się George.
-Obiecałeś!
-Fred! Uspokój się! Nic do ciebie nie czułam i nic nie czuję! Ogarnij się!
Wkurzony bliźniak wyszedł z klasy.
-No cóż… Ja też już pójdę George. –powiedziała Amy i cmoknęła go w policzek.
*Całkowicie nie mam pojęcia o czym pisać, więc przenieśmy się do 25 grudnia. A co w tym czasie się wydarzyło? Amy nadal była z George’m, chociaż dostała przynajmniej 20 zaproszeń na bal i prawie zamordował ją Fred… No ale trudno! A i jeszcze Ann zerwała z Malfoy’em! 25 grudnia*
Blondynka wstała wcześnie z rana, około 6.00. Od razu zobaczyła stertę prezentów. Zaczęła otwierać każdy po kolei. Najpierw prezent od rodziców, czyli czarodziejski aparat. Kolejny od siostry, czyli album na zdjęcia. Od babci dostała śliczną broszkę z kwiatkiem, a od Ann śliczny różowy sweterk. Malfoy przestał się z nią przyjaźnić od kiedy zerwali z Ann. Nasza bohaterka uśmiechała się od ucha do ucha na widok prezentów. Poszła do łazienki umyć się. Kiedy już wykonała czynności porannej toalety nałożyła czarną koszulkę z różowym napisem "ALWAYS HAPPY", na to sweterek od Ann, oraz czarne rurki i botki. Włosy związała w normalnego kucyka. Wyszła z łazienki, nałożyła płaszcz i skierowała się na błonia. Myślała od dzisiejszym balu. Kiedy już doszła odgarnęła śnieg z ławki i usiadła na nią. Nagle ktoś powiedział:
-Wesołych świąt słońce! -to był George.
Dziewczyna zerwała się z ławki i czule pocałowała chłopaka. Kiedy już pocałunek się zakończył chłopak powiedział:
-Mam coś dla ciebie -wyciągnął małe pudełeczko i podał jej je- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Dziewczyna otworzyła pudełeczko i to co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach. Była to śliczna bransoletka z zawieszkami w kształcie kluczyka, książki, biedronki, koniczyny i serduszka.
-Ja też ci coś mam. -i wyjęła trochę większe pudełeczko, które wręczyła mu. 
On otworzył je i zobaczył zestaw do konstruowania różnych zabawnych sprzętów.
-Dziękuję -powiedział.
Pocałował ją czule. Widać było jaką cudowną parę tworzą. Przez najbliższą godzinę rozmawiali o wszystkim i o niczym. Aż Emily opowiedziała:
-George, chodź na śnadanie! -i pociągnęła go za rękę.
Szli tak aż do Wielkiej Sali, gdzie dali sobie buziaka i odeszli do swoich stołów. Amy nalała sobie do miski mleka i wsypała płatki czekoladowe. Szybko je zjadła i popędziła do dormitorium. Tam rozpoczęły się przygotowania do balu. Najpierw umyła się i swoje włosy. Później pomalowała paznokcie na rękach i na nogach na czerwono. Wyjęła z szafy sukienkę i różowe szpilki. Sukienka była jej mniej więcej do kolan i miała czarny kolor. Na brzuchu biała wielką czerwoną kokardę, która z tyłu była biała. Od pasa w dół rozszerzała się. Natomiast trzymana na ciele była poprzez coś w stylu góry bluzki, tj. prawie, że niewidoczna góra bluzki. Sukienkę powiesiła na wieszaku, który powiesiła na szafę, natomiast buty postawiła obok szafy. Jej włosy były już prawie suche, więc poszła się przebrać w jakieś ubranie przed balem. Nałożyła leginsy oraz rozciągniętą bluzkę w kolorze czerwonym, a na nogi najzwyklejsze kapcie. Położyła się na łóżku i zaczęła czytać mugolską ksiażkę, "Pamiętnik księżniczki". Po długim czasie spojrzała na zegarek, była 14.00. Szybko położyła książkę do szafki i nałożyła trampki. Pobiegła do Wielkiej Sali i szybko zjadła lekki obiad, czyli ryż z sałatką i mięskiem. Kiedy już skończyła pobiegła do dormitorium zacząć główne przygotowania. W końcu bal rozpoczynał się o 18.00, a była już 15.00. Dziewczyna najpierw nałożyła sukienkę, póżniej zrobiła lekki makijać, czyli pomalowała usta szminką, rzęsy przejechała tuszem i nałożyła trochę różu na policzki. Nadszedł czas na włosy. Pokręciła je lekko i wyprostowała grzywkę, zwykle opadającą na bok,  teraz leżącą prosto na czole. Końcówki włosów było pokręcone, przez co dziewczyna wyglądała jeszcze piękniej. Później nałożyła szpilki i udała się do Pokoju Wspólnego. Widząc ją niektórym dech zaparł w piersiach. Czternastolatka nie reagując na nich wyszła z lochów. Udała się na górę i zobaczyła okropny  widok, a dokładniej...

__________________________________________________________________________
Wiem, długo czekaliście, ale nie miała ani trochę weny ;__; Ten rodział wgl mi się nie podoba, jest krótki i nudny jak flaki z olejem ;__; Ale dedykuję go Czekoladce ^.^ Jeśli się podoba to zostaw komentarz :)

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 3- "Witaj śpiąca królewno!"

Najpierw chcę podziękować za ponad 500 wyświetleń :* Jesteście cudowni, to dopiero 3 rozdział, a idzie nam tak szybko <3 Rozdział dedykuję wszystkim czytającym :*
____________________________________________________________________________

Dziewczyna leżała cała we krwi. Straciła przytomność. Jak dotąd nikt jej nie zauważył. Leżała na zimnej posadzce w opuszczonym korytarzu. Można by powiedzieć, że nie przeżyje jeśli ktoś jej za chwilę nie znajdzie. I wtedy korytarzem przechodziła grupka Krukonów. Widząc dziewczynę przestraszyli się. Dopiero po chwili zobaczyli, że to Amy. Nie wiedzieli co robić, nie chcieli jej ruszać, bo ktoś mógłby pomyśleć, że oni to zrobili. Z drugiej strony chcieli jej pomóc. I w tym momencie zza rogu wyszli bliźniacy z Ronem. Stanęli jak posągi. Pierwszy odezwał się Ron:
-Co wy jej zrobiliście?!
-My?! Nic! Ona już tu leżała jak przyszliśmy! My nie wiemy co robić! –mówił załamanym głosem Corner.
Wtedy Fred rzucił się do jej ciała. Nie myśląc nic wziął ją na ręce i zaczął biec w kierunku skrzydła szpitalnego. Cała reszta pobiegła za nim. Nie przejmowali się tym co myślą inni. Na drodze stanął im Malfoy, a obok niego Annie. Widząc swoją przyjaciółkę zrzedły im miny. Nic nie mówiąc cała grupka popędziła do skrzydła. Pani Pomfrey widząc ich wszystkich kazała wyjść, ale kiedy zobaczyła Amy powiedziała:
-Na brodę merlina! Chłopcze połóż ją tu szybko!
Rudzielec wykonał to polecenia i przysunął się do grupki Krukonów, gdzie stali również Ron i George.
-A teraz proszę, żebyście wszyscy wyszli.
Grupa posłusznie wykonała jej polecenie, chociaż Ann się spierała. Kiedy już wyszli każdy udał się do swojego pokoju wspólnego. Jedenastolatka rozpłakała się na dobre. Malfoy również czuł się dziwnie. Może stracić przyjaciółkę. Ta myśl nie dawała mu spokoju. W końcu para zaszła do pokoju Ślizgonów. Oni już wiedzieli co się stało. Nikt nawet się do nich nie odzywał. Nikt się do siebie nie odzywał. Po paru minutach ciszy odezwał się Jonathan, jeden z siódmoklasistów.
-Co z nią jest? Wyzdrowieje?
-Jeszcze nic nie wiadomo. Ktoś rzucił na nią silne zaklęcie, ale nie wiadomo jakie. –mówił Malfoy.
-Macie jakieś podejrzenia kto to?
-To na pewno Nott! On zawsze się jej czepiał! Gdzie on jest?! Muszę go zabić! –krzyknęła Ann.
-Nott niedawno wyszedł. Powiedział, że idzie się przejść. –odpowiedziała Pandy.
~Tymczasem u Krukonów~
Grupka chłopców szła do swojego dormitorium. Zastanawiali się jak powiedzieć to Padmie. To była jej najlepsza przyjaciółka. W końcu doszli, rozwiązali zagadkę i zobaczyli roześmianą czwartoklasistkę ganiającą Cho.
-Ee… Padma, muszę ci coś powiedzieć.
-O, witaj Michael! Mów tylko szybko!
-No bo, ee… Amy jest w skrzydle szpitalnym i nie wiadomo czy wyzdrowieje…
-Co?! – I wtedy rozpłakała się na dobre.
Ale nie tylko ona była smutna. Wyraz żalu widoczny był na twarzy Cho, Marietty, Luny, wielu innych dziewczyn, a nawet niektórych chłopaków.
~W tym samym czasie u Gryfonów~
Bliźniacy i Ron szli w ciszy. Nie mieli najmniejszej ochoty się do siebie odzywać. Wiedzieli, że nie ominą ich różne pytania o tym co się stało. Wypowiedzieli hasło i weszli do środka. Nikt nie miał takich min jak oni. Wszyscy uśmiechali się od ucha do ucha, ale uśmiech im spadł kiedy usłyszeli tą informację. Parvati rozpłakała się. Chociaż była to Ślizgonka wszyscy ją lubili. Nie wyzywała nikogo od szlam, pomagała.  
~Co działo się w skrzydle szpitalnym~
Kiedy już cała gromadka wyszła, pani Pomfrey zaczęła uleczać ją różnymi zaklęciami. Nigdy w życiu nie spotkała się z takim przypadkiem. Dziwiło jej działanie tego zaklęcia. Wtedy do Sali weszli nauczyciele, Dumbledore, McGonagall, Snape, Pomfrey, Flitwick i Hagrid.
-Na brodę merlina! Jaka biedna dziewczynka, a na moich lekcjach zawsze była taka wesoła! I to przytrafiło jej się w pierwszy dzień szkoły, co za bieda. –mówił Hagrid.
-Pani Pomfrey, co się z nią stało? –zapytał dyrektor.
-Trafiło ją dziwne zaklęcie, którego nie znam nawet ja. Biedaczka jest cała we krwi, proszę zobaczyć profesorze-powiedziała i odkryła zakryte i zakrwawione miejsce.
Na twarz nauczycieli wstąpiło zdumienie. Oczywiście nie na Snape’a. On cały czas zachował kamienną twarz.
~Tydzień później~
-Dzień dobry pani Pomfrey! Czy dzisiaj Amy będzie prawie normalnie funkcjonować? –zapytał Fred.
Mówiąc prawie miał na myśli to, że będzie musiała jeszcze leżeć w skrzydle.
-Obiecałam ci to, zresztą panna Hall jest w dobrym stanie. Poleży jeszcze dzisiaj i jutro ją wypuszczę. Ale proszę na nią uważać. Nie może się przemęczać!
-Będę jej pilnował jak oczka w głowie!
-Mam taką nadzieję.
Pielęgniarka podeszła do dziewczyny i zaczęła szeptać jakieś zaklęcia. Dziewczyna powoli otwierała oczy.
-Ja idę do dyrektora, a wy macie niczego nie rozwalić! –powiedziała Poppy i poszła.
Fred tylko zaśmiał się i usiadł na łóżku obok blondynki. Patrzył jak budzi się, przeciąga i przygładza rozczochrane włosy.
-Witaj śpiąca królewno! –powiedział Weasley.
-Witaj mój królewiczu! –powiedziała i cmoknęła go w policzek.
-A za co to?
-Jak to za co?! Za ratunek, za to, że jako jedyny mi pomogłeś!
-A może miałem Cię zostawić? Tego to bym nie zrobił.
Obydwoje zaśmiali się. Czuli się przy sobie bardzo dobrze.
-Czemu jesteś tu tylko ty? Gdzie reszta?
-No wiesz, jest 7.00. Nie sądze, żeby ktoś o tej porze wstawał. I to w sobotę.
-Więc co ty tu robisz?
-Chciałem być przy twojej pobudce.
-Uroczy jesteś Freddie. –powiedziała i cmoknęła go w policzek.
-Dopiero teraz się o tym dowiedziałaś?
-Ej! Samolub!
Ponownie zaśmiali się. Amy podobała się ta pobudka, w końcu rozpoczęła ją od śmiechu.
-Fred?
-Tak?
-Dziękuję ci jeszcze raz za to, że mnie nie uratowałeś.
Mówiąc to zarumieniła się lekko. Fred całkowicie zapomniał o tym, że Amy to wila i może robić z chłopakami co chce. Była jego przyjaciółkę, może i kimś więcej, ale nie chciał psuć tej przyjaźni. Wtedy do sali wszedł Dracon i Annie. Fred postanowił wyjść.
-Amy! Jak ja się o ciebie bałam! –zaczęła jedenastolatka.
-Cześć Amy! Jak dobrze, że już w porządku! I co robił ten głupek u ciebie?! –powiedział Draco.
-Tylko nie głupek! Fred nie jest głupkiem! Nie było czego, jestem silna, wyzdrowieje.
-Dobra już nie będę tak mówić, ale uważam, że on nim jest. –spierał się Draco.
-Nie kłóćmy się! A kiedy wychodzisz? –spytała Ann.
-Najprawdopodobniej w środę lub czwartek, tak bym chciała.
Cała trójka gadała i śmiała się w najlepsze. W końcu przyszła pani Pomfrey i kazała im iść, bo panna Hall musi wypocząć. Oni wyszli, a blondynka zapadła w głęboki sen. Nie śniło jej się nic, cieszyło ją to. Obudziła się wieczorem, nikt nad nią nie stał. Kolejna zaleta jej dnia. Usiadła na łóżku i spojrzała na
szafkę. Leżała na niej paczuszka Fasolek wszystkich smaków. Wzięła jedną z nich i poczuła rozpływający się w ustach smak truskawki. Aż nagle do skrzydła wbiegł Wood. Pani Pomfrey chciała go zamrozić wzrokiem. Ale on na nią nie reagował.
-Hej Amy!
-Witaj Wood!
-Mam pewną prośbę…
-Słucham?
-No bo, wiesz o tym, że będzie bal? –pokiwała głową- I ja chciałbym zaprosić Katie, ale nie wiem jak.
-Normalnie! Podejść do niej i zapytać się jej czy chce z tobą iść!
-Ale, ona jest na mnie obrażona, bo uciekłem z naszego spaceru, ponieważ ty trafiłaś tutaj…
-W takim razie zrobimy inaczej! Kupisz kwiaty, nałożysz garnitur, w porze obiadowej wejdziesz do Wielkiej Sali, muszą być wszyscy nauczyciele, podejdziesz do Katie i powiesz „Katie Bell! Bardzo cię przepraszam za moje zachowanie! Czy pójdziesz ze mną na bal?” i wtedy wręczysz jej kwiaty. Pamiętaj, żeby się nie jąkać, mówić bardzo wyraźnie i akcentować każdy wyraz.
-Ale jak ona się nie zgodzi?
-Na pewno się zgodzi, przy wszystkich nie odmówi.
-A co jak mnie ktoś wyśmieje?
-Na pewno nie! Chłopcy może i tak, ale później sami będą tak robić. Dziewczyny będą w siódmym niebie i same zapragną takich zaprosin. Ja sama zawsze o tym marzyłam.
-Dziękuję ci bardzo! Zrobię to w czwartek, żebyś widziała!
Ledwo wybiegł z sali a już do niej wrócił.
-A gdzie mam kupić kwiaty?!
-W Hogsmeade!
-Jak?!
-Bliźniacy.
I wybiegł ponownie. Wila zaśmiała się cicho po czym powiedziała pod nosem.
-Ach, ci faceci.
~Czwartek~
-No moja droga! Możesz już wychodzić! Zdążysz jeszcze na śniadanie i lekcje.
-Dziękuję za opiekę! Do widzenia!
Powiedziała i wybiegła. Biegła szybko w stronę pokoju wspólnego Ślizgonów. Powiedziała hasło, rzuciła im krótkie „cześć” i wbiegła do dormitorium. Skierowała się do łazienki. Szybko się umyła i nałożyła na siebie biały top i mundurek szkolny. Włosy związała w luźnego koka. Do tego czarne pantofelki i od razu zbiegła na dół. Pobiegła do Wielkiej Sali na śniadanie. Kiedy wbiegła wszystkie oczy zwróciły się na nią.
-… i witamy pannę Hall!
Dokończył Dumbledore. Na Sali rozległy się śmiechy, a ona tylko wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Spojrzała na stół Gryffonów. Widziała Wooda spoglądającego tęsknie w stronę Katie. Skierowała się do stołu Slytherinu i usiadła między Malfoy’em i pewnym siódmoklasistą. Spoglądał na nią tak jak Wood na Katie, ale to było tylko spojrzenie chłopaka zakochanego w wili. Ona tylko pokiwała przecząco głową i zjadła śniadanie. Od razu potem pobiegła po książki i poszła na eliksiry. Lekcje mijały wolno i leniwie. Najpierw eliksiry, potem OPCM, transmutacja, ONMS, zielarstwo i historia magii. Po lekcjach weszła do dormitorium i upadła na łóżko. Poszła do łazienki i zdjęła z siebie mundurek. Do topu nałożyła czarny sweterek i czarne rurki. Włosy pozostawiła nieruszone. Skierowała się na obiad. Od razu usiadła przy stole Ślizgonów w takiej pozycji, żeby mieć widok na stół Gryffonów. Posiłek rozpoczął się co dziwne tym, że dyrektor nie miał żadnego przemówienia. Życzył tylko smacznego i na stole pojawiły się posiłki. Wtedy do Sali wszedł Wood w garniturze i z kwiatami. Podszedł do Katie i powiedział:
-Katie Bell! Bardzo cię przepraszam za moje zachowanie! Czy pójdziesz ze mną na bal?
Na sali zapanowała cisza. Widać było rozmarzone twarze niektórych dziewczyn, i zdziwienie chłopców. Ona wstała i powiedziała:
-Olivierze Wood! Zachowałeś się jak dupek, ale tak! Pójdę z tobą na bal!
Na Sali rozległy się oklaski. On wręczył jej kwiaty, a ona rzuciła się na niego i go pocałowała. Widać było uśmiech na twarzy czternastolatki. Po udanym obiedzie poszła w stronę biblioteki. I nagle usłyszała za sobą męski głos:
-A może pani również pójdzie ze mną na bal?
Tak, dobrze go znała. To był…
______________________________________________________________________________
Podoba się? Zostaw komentarz :> Jeśli dacie 6 komentarzy, to w niedzielę MOŻE będzie nowy rozdział :D

środa, 30 stycznia 2013

Ogłoszenie

Na moim blogu wybuchła wojna z powodu głupiego szablonu. Mówiąc szczerze nie obchodzi mnie to, bo mam ważniejsze sprawy. Przykro mi ale od teraz anonimy nie będą mogły dodawać komentarzy. Nie lubię spamu. Niech ci mądrzy nazywający mnie głupią laską pokażą kim są, a nie piszą z anonimów. Ja się z nikim nie będę sprzeczać, usunęłam ten głupi szablon i koniec tematu. Jeśli macie zamiar wypisywać te głupoty to założę wam specjalną zakładkę pt. "Głupoty innych ludzi" .
Pozdrawiam moich stałych czytelników,
Kasia

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 2- "Witaj moja kochana! Jak się spało?"


Macie tutaj swój wyczekiwany rozdział :D Dzisiaj dedykuję go wszystkim komentującym <3 Wasze komentarze motywują mnie do dalszej pracy :]
_________________________________________________________________________

Zobaczyła nikogo innego jak…
-Wood?! Co ty tu robisz?!
-Przyszedłem, mogę się dosiąść?
-Jasne, siadaj! –i poklepała ręką miejsce obok siebie.
-Czemu płakałaś?
-Ja? Nie! Coś ci się zdaje!
-Płakałaś, masz całe spuchnięte oczy, czemu?
-No dobra… Płakałam…
-Dlaczego taka ładna dziewczyna jak ty płakała?
-Bo coś mnie podkusiło, żeby iść do biblioteki i tam znalazłam jakieś liściki do mnie i róże… i bałam się, że ktoś może być moim maniakiem… Ale to nie ty, prawda?
-Jasne, że nie! Co ci wpadło do głowy? Nie jestem na tyle głupi! Ale mówię ci, nie idź tam. Gdyby to był któryś z bliźniaków to bym ci powiedział, ale to na pewno nie oni!
-Wiesz co Oliver, dzięki, że jesteś.
Przytuliła się do niego. Jak do starego przyjaciela. Odwzajemnił uścisk. Amy poczuła, że nie jest opuszczona. Brakowało jej kogoś od kogo dostanie odrobinę ciepła.
-Chodź Amy, jest ci pewnie zimno.
-Jakbyś czytał mi w myślach. Chodźmy już.
Szli razem, ale w ciszy. Nie przeszkadzało im to. Czasami cisza potrafiła zdziałać cuda. Wood zaprowadził ją aż do lochów.
-Dzięki, że ze mną byłeś! –powiedziała i cmoknęła go w policzek.
-Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość!- powiedział i odwzajemnił gest.
Blondynka wypowiedziała hasło i weszła do środka. Nie było tu dużo osób. Byli jedynie starsi Ślizgoni, którzy słuchali jakiegoś głosu z ciekawością.
-… ale to nie wszystko! Później przyłożyłam mu w brzuch!
Wszyscy zaczęli się śmiać. Do czternastolatki docierało czyj to głos.
-Witam towarzystwo, witam pannę Annie, czy coś mnie ominęło?
-No więc –zaczął przez śmiech siódmoklasista Jonathan- Nott zaczął straszyć Ann i przycisnął ją do ściany, a ona kopnęła go w krocze –i ponownie wybuchnął śmiechem.
Amy stała jak wryta, ale po chwili sama parsknęła śmiechem. To było niewyobrażalne, żeby taka mała dziewczynka, aż tak przywaliła komuś kto był wyższy nawet od blondynki. I wtedy Teodor szedł do pokoju wspólnego. Wszyscy zaczęli się śmiać, a czternastolatce zaczęły lecieć z oczu łzy. Zapomniała nawet o spotkaniu o północy. Cieszyła się, że Annie zyskała nowe znajomości. Żylasty brunet obrzucił nas gniewnym spojrzeniem i poszedł do dormitorium. Wszyscy posiedzieli jeszcze z dwadzieścia minut i poszli do swoich dormitoriów. Amy od razu wzięła piżamę i poszła do łazienki. „Jakie szczęście, że jutro sobota, nie często się to zdarza” myślała. W tym roku 1 września wypadał w piątek, więc 2 to sobota. Zdjęła brudne ubranie i weszła pod prysznic. Wykonała wszystkie czynności mycia się, a później wyszła spod prysznica stając na dywanik. Końcówki jej włosów były mokre, ale i tak niedługo wyschną. Nałożyła wełnianą piżamę składającą się z ¾ spodenek w kolorze żółtym z pomarańczowymi kropkami i do kompletu żółtą bluzkę z żyrafą na środku. Rozczesała swoje długie włosy, po czym związała je w prosty kucyk, w końcu jeszcze nie szła spać. Wyszła z łazienki, odłożyła swoje ubranie i usiadła na łóżko myśląc o dzisiejszym dniu. „Najpierw poznałam Annie, pokonałam Notta, Annie zgubiła różdżkę, Wood mi pomógł, zaprzyjaźniłam się z bliźniakami, Nott mnie straszył, chłopcy mnie uratowali, głupie liściki w bibliotece, Wood mi pomógł już drugi raz dzisiaj, Ann przyłożyła dla Notta, ciekawy dzień” myślała. Spojrzała na zegarek, dochodziła północ. Blondynka położyła się, przykryła kołdrą i momentalnie zasnęła.
Wstałam i spojrzałam na zegarek, była 3.00. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale coś mnie kusiło, żeby zejść na dół. Oczywiście nic tam nie było, no tak moja wyobraźnia. I wtedy ujrzałam to, to był rząd moich przyjaciół. Stali tam po kolei Malfoy, Wood, Nott (co on tam robił?!), Fred i Ann.
-O co tu chodzi?! –zapytałam.
-Musisz wybrać jednego z tych chłopaków, z którym zostaniesz na całe życie, z którym będziesz szczęśliwa. –najspokojniej w świecie wytłumaczyła jedenastolatka.
-Więc co ty tutaj robisz?!
-Ja tylko uświadamiam Cię przed jakim wyborem staniesz w przyszłości.
-Mam wybrać z kim chce być?!
-Tak.
To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu. Nigdy nie sądziłam, że wybranie chłopaka będzie tak okropne. Każdy był cudowny, oprócz Notta. Cały czas dręczyło mnie pytanie, co u licha on tu robi?! I wtedy świat zawirował. Czułam jakby ktoś mnie całował, a był to…”
Wtedy Amy się obudziła. Oddychała szybko i głośno. Szybko wstała, nałożyła kapcie i popędziła do pokoju wspólnego. Nie wiedziała czemu, ale coś ją tam ciągnęło. Spojrzała na wiszący na ścianie zegarek. Wskazywał 4.00. Wtedy dziewczyna zobaczyła liścik, a jego treść brzmiała następująca:
„Jednak nie przyszłaś, szkoda… Oczekuję na ciebie w starej i opuszczonej klasie, przychodź teraz.”
Można powiedzieć, że oczy Amy wyłaziły z orbity. Jak najszybciej mogła wbiegła do łazienki. Wykonała szybką, poranną toaletę i nałożyła białą koszulkę na ramiączkach, na nią sweterek oraz czarne rurki i zielone vansy. Włosów nawet nie ruszyła, były w tym samym roztrzepanym kucyku co wczoraj wieczorem. Popędziła na drugie piętro. Nie myślała co robi, wiedziała, że tam znajdzie odpowiedź na wszystko co ją dręczy. Wtedy zobaczyła stare i drewniane drzwi. Pchnęła je lekko po czym zobaczyła kogoś kogo się nie spodziewała.
-George?! Co ty u licha tu robisz?!
-Tłumaczę ci to co chcesz Amy, pokażę Ci coś.
Mówił tak spokojnie jakby był kimś innym. Amy nie znała go od tej strony. On wyciągnął rękę w jej stronie. Popatrzyła na niego swoimi wielkimi i niebieskimi oczami. Zdawało się, że potrafią hipnotyzować. Po chwili niepewnie ale jednak chwyciła jego dłoń. On od razu pociągnął ją za sobą. Biegli tak w ciszy, ale wcale im to nie przeszkadzało. Czasami milczenie pomaga. W końcu doszli do pewnego pomieszczenia. Chłopak niepewnie popchnął drzwi. Cisza dzwoniła w uszach.
-Widzisz ten zakryty kształ? To jest lustro Ain Eingarp. Ono nie pokazuje ciebie, ono pokazuje to, co najbardziej chciałabyś zobaczyć. „Nie odbija twarzą lecz myślami” –powiedział George.
-Czyli zobaczę w nim to, czego najbardziej pragnę? Nawet jeśli o tym nie wiem?
-Można tak powiedzieć. Zobaczysz swoje najbardziej ukryte pragnienia. Nie musisz mi o tym mówić, ale proszę cie o jedno. Nie mów nikomu o tym miejscu.
-Dobrze… Ale mam pewne pytanie, nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz, ale co ty w nim widzisz?
-Ja… Och, to trochę skomplikowane… Ja widzę tam siebie i Freda i Wooda i Lee, oraz Angelinę, Katie, Alicję i ciebie…
-Mnie?! Co ja robię w twoich pragnieniach?
-Sam nie wiem, może jesteś moją przyjaciółką? Nie myślałaś o tym nigdy? Ostatnim czasem zachowywaliśmy się jak prawdziwi przyjaciele. Nie zauważyłaś?
-Rzeczywiście… Przepraszam cię za ten wybuch, nie wiem co mnie napadło…
-Dobra, a jesteś gotowa na odkrycie lustra?
-Tak-k… Jestem!
I wtedy George zdjął ten kawał materiału. Amy spojrzała w lustro i to co ujrzała kompletnie zbiło ją z tropu. Siedziała sama, a wokół niej całowało się wiele innych par.
-George… Ale to nie jest moje skryte marzenie!
-Wiem Amy, ale pokazałem ci to, żebyś nie obracała chłopaków wokół palca i wybrała w końcu jednego. Tak może skończyć się twoje życie, umrzesz w samotności.
Blondynce łzy kapały z oczu. Różne myśli krążyły jej po głowie. Szybko wyszła i skierowała się  w stronę pokoju wspólnego Krukonów. Kiedy już doszła poznała ten widok, to były drzwi do Krukonów. Jak zwykle „zapukała” w drzwi i usłyszała pytanie.
-Co było pierwsze, ogień czy feniks?
-Eee… Chyba… Chwila! To jest podchwytliwe! Koło nie ma początku!
-Zapraszam do środka!
Dziewczyna weszła do pomieszczenia, wszystko było jak dawniej. Górowały tu brązowy i niebieski. Stały tam kanapy i stoły. Był to pokój większy niż inne. Amy weszła na schody prowadzące do dormitorium dziewczyn. Wtedy zobaczyła pokój numer 5, a na drzwiach do niego plakietkę
„Cho Chang, Marietta Edgecombe, Padma Patil, Luna Lovegood”
Czternastolatka cicho zapukała w drzwi i czekała, aż jej ktoś otworzy. W końcu ktoś to zrobił, a tym kimś była Luna.
-Witaj Emily, przyszłaś do Padmy?
-Witaj Luno. Tak, a ty już nie śpisz?
-Nie, jestem porannym ptaszkiem. Muszę się budzić wcześnie, żeby gnębiwstryki nie wleciały mi do mózgu.
-Przepraszam, ale za bardzo nie wiem czym są gnębiwstryki.
-Najpierw wejdź do środka, a później ci wytłumaczę. –dziewczyny weszły do środka- Są to małe stworzenia wlatujące do mózgu i mieszające ci w głowie.
-Rozumiem… Pozwolisz, że obudzę Padmę, muszę z nią porozmawiać.
-Proszę bardzo.
Blondynka podeszła do swojej przyjaciółki i ściągnęła z niej kołdrę. Ta natychmiast wstała i spojrzała na Amy wzrokiem mordercy.
-Witaj moja kochana! Jak się spało? –spytała blondynka ledwo nie wybuchając śmiechem.
-Bardzo dobrze, wiesz co tam jest motyl –Amy odwróciła się- Aquamenti! –krzyknęła Padma.
-Pożałujesz tego!
Wtedy zaczęła się wojna. Dziewczyny biegały po dormitorium, a później zbiegły do Pokoju Wspólnego. Swoimi wrzaskami zbudziły wielu uczniów. Twarzy wielu osób zaczęły wyglądać przez drzwi do dormitorium. Widać było na nich wyraz wściekłości.
-To może my już pójdziemy, hehe. –powiedziała Amy.
-Jasne, tylko daj mi się przebrać.
Wtedy Padma popędziła na górę. Blondynka czekała na nią 10 minut, po czym wzięły się pod ręce i w podskokach opuściły pokój wspólny. Skierowały się na błonia i usiadły pod drzewem po czym Padma powiedziała.
-Opowiadaj co się stało!
Wtedy Amy zaczęła opowiadać całą historię. Oczywiście nie obyło się bez żadnych dziwnych min. Po tym wszystkim zapadła cisza.
-Amy, chodźmy do zamku, mam dziwne przeczucia, że zaraz coś się stanie!
-Nie panikuj, co nam się może stać?
-No nie wiem, a jak ktoś nas zaatakuje?
-Wątpię w to, chyba nasłuchałaś się za dużo strasznych historyjek!
-Ale proszę cię! Ja naprawdę mam dziwne przeczucia!
-No dobrze, chodźmy!
Szły krok w krok. Panowała cisza, ale nie była ona niezręczna. Czasami nawet najlepsze przyjaciółki musiały pomilczeć. Kiedy już weszły do zamku zobaczyły coś co wydawało się bardzo dziwne. Szybko schowały się za zbroje. W końcu każdy by się zdziwił gdyby zobaczył jak Malfoy całuje Annie! W końcu w blondynce pękło i uśmiechała się od ucha do ucha, aż w końcu postanowiła, że kiedy tylko oderwą się od siebie pogratuluje im. Padma poszła do dormitorium, a ona stała tam i czekała. W końcu nowi zakochani oderwali się od siebie i zobaczyli wychodzącą zza zbroi wilę.
-No, no! Nie spodziewałam się tego po was! Ale co mam zrobić, jak nie życzyć wam szczęścia! Gratuluję!
-Dziękujemy Amy! Przejdziesz się z nami na śniadanie? –powiedziała ucieszona Ann.
-Jasne, że tak!
Cała trójka ruszyła do Wielkiej Sali. Draco i Annie trzymali się za ręce, więc wchodząc do Sali nie obyło się bez oklasków Ślizgonów. Czternastolatka skierowała swój wzrok w stronę Gryfonów, a dokładniej George’a. Zobaczyła go na końcu stołu jak siedział z Angeliną trzymając się za ręce. I wtedy do niej dotarło. „No tak! Czemu ja wcześniej o tym nie pomyślałam?! George widział nas wszystkich, ale każdego z inną osobą! On z Angeliną, Lee z Alicją, Wood zapewne z Katie, więc ja z Fredem?! To niedorzeczne!” myślała. Podniosła głowę wysoko, przeprosiła na chwilę przyjaciół i dumnym krokiem ruszyła w stronę Gryfonów. Wszyscy patrzyli teraz na nią. Nie obchodziło jej to. Podeszła do straszego bliźniaka nachyliła się i powiedziała:
-Gratulacje, spełniłeś jedno marzenie, spełniaj resztę. Chociaż nie… Te ostatnie się nie spełni! –mówiła tak, że tylko on mógł to usłyszeć.
-Ale jak ty to…
-Wytłumaczę ci, ale spotkajmy się o 9.30 w tym pokoju.
Wtedy podniosła głowę i udała się do stołu Ślizgonów. Wiedziała, że Dracon będzie się jej czepiał, ale nie przeszkadzało jej to. Usiadła i nałożyła sobie puddingu. Delektowała się każdym kęsem tego wspaniałego dania. Kiedy już zjadła wypiła szklankę dyniowego soku i udała się do dormitorium. Doszła do wniosku, że cały czas miała nieuczesane włosy. Rozpuściła je i uczesała szczotką. Postanowiła, że nie będzie ich wiązać, dzisiaj da im spokój. Na zegarku była 9.15. Blondynka wyszła z dormitorium. Udała się schodami na górę. Trochę zajęło jej znalezienie tego pokoju, ale udało się. Otworzyła drzwi, a George tam siedział.
-Wytłumaczysz mi jak się tego dowiedziałaś?
-Dobrze, to nie było trudne. Kiedy zobaczyłam ciebie i Angelinę trzymających się za ręce zrozumiałam. Przykro mi George, ale nie będę z Fredem…
-Ale bylibyście cudowną parą!
-Tak ci się tylko wydaje! Ja jestem Ślizgonką, a on Gryfonem! Ten związek nie miałby przyszłości!
-Miałby! Musiałabyś tylko w to uwierzyć!
-Nie sądzę! Więc daj mi w końcu święty spokój!
I wtedy stało się to… George ściągnął zasłonę z lustra, a Amy momentalnie sparaliżowało. Zobaczyła coś innego niż myślała. Widziała siebie i Freda całujących się. Nagle odzyskała rozum. Od razu wybiegła z pokoju i popędziła do łazienki Jęczącej Marty. Usiadła przy jednej z umywalek i płakała. „To nie może być prawda, ja nie chcę być z Fredem, on coś majstrował przy tym lustrze” wmawiała sobie w myślach. Ale przeznaczenia nie oszukasz, taka była prawda. Nagle ktoś wszedł do łazienki i usiadł obok czternastolatki. Ona podniosła głowę i zobaczyła piękne czekoladowe oczy patrzące prosto na nią.
-Czego ty ode mnie chcesz Fred?!
-Niczego, po prostu chcę cie pocieszyć.
Jego ton był nad wyraz spokojny. Uśmiechał się cały czas, a jego uśmiech był bardzo kojący. On wstał i wystawił rękę w stronę dziewczyny. Lekko ją ujęła i od razu się podniosła. Szli tak w ciszy i o dziwo nie napotkali się na nikogo. W końcu odezwała się Amy:
-Fred, dziękuję, że przy mnie byłeś, ale teraz muszę iść do dormitorium, nie musisz mnie odprowadzać.
On tylko pokiwał głową na znak, że się zgadza. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i poszła. Cały czas czuła jakby ktoś ją śledził, ale uważała, że to jakieś zwidy. I wtedy ktoś krzyknął „Sectumspera!” a dziewczyna leżała nieprzytomna na ziemi, a z każdej części ciała sączyła się krew…


______________________________________________________________________
Podoba się? To zostaw komentarz :D

niedziela, 27 stycznia 2013

Ogłoszenie :P

Hej wszystkim!
Mam do was pewną prośbę.
Biorę udział w konkursie i bardzo chciałabym wygrać :>
Jeśli chcecie mi pomóc to lajkujcie mój komentarz (Kasia Marcińczyk)
na tej stronie:
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=523057404394181&set=a.442416129124976.104209.424806310885958&type=1&permPage=1
Dla was to chwila, dla mnie wygrany konkurs ^.^
Dziękuję wszystkim, którzy dadzą lajka :*

Kasia ;)

PS. Nowy rozdział pojawi się jutro, bo miałam okropnie aktywny weekend i nie zdążyłam dużo napisać :[